Przejdź do treści

Gdy w wigilie Bożego Narodzenia A.D. 1938 dzielono się opłatkiem, zapewne mało kto przypuszczał, że w kolejnych latach wiele spośród naszych rodaczek i rodaków zmuszonych będzie spędzić kolejne Święta daleko od rodzinnych stron. O żądaniach formułowanych wobec Polski ze strony III Rzeszy wiedziano wówczas jedynie w ścisłym gronie włodarzy Rzeczypospolitej. Ponadto poprawię ulegała sytuacja gospodarcza kraju, co pozwalało z ostrożnym optymizmem spoglądać w przyszłość.  

 

Niestety nadzieję na lepsze jutro oraz perspektywy rozwojowe już jesienią kolejnego roku prysły pośród wycia niemieckich bombowców nurkujących i hurgotu sowieckich „tanków”. II RP nie miała szans, by własnymi siłami wytrzymać próbę niszczącą, zgotowaną jej przez totalitarnych sąsiadów: Niemcy i Związek Sowiecki. Toteż Boże Narodzenie 1939 r. mieszkańcy okupowanego kraju zmuszeni byli spędzić w trwodze i niedostatku, a nastrój przygnębienia pogłębiała wyjątkowo mroźna zima (na niektórych obszarach zanotowano nawet poniżej -40⁰C).

 

Nie mniej zdruzgotani czuli się ci, którym udało się w zamiarze kontynuowania walki z najeźdźcami z Polski ewakuować. Kierownicy nawy państwowej w strasznych dniach września 1939 r. – m.in. prezydent Ignacy Mościcki i marszałek Edward Śmigły-Rydz – pomimo zrzeczenia się państwowych funkcji nadal tkwili w Rumunii, internowani za zgodą i wiedzą zachodnich sojuszników oraz polskich władz emigracyjnych. 

 

Wielu żołnierzy i oficerów wciąż przedzierało się m.in. z Węgier i Litwy do upragnionej Francji. To właśnie wraz z jej armią, wsławioną heroicznymi wyczynami okresu Wielkiej Wojny (1914-1918), zamierzano wedrzeć się w głąb Niemiec, a następnie, już po pokonaniu wroga, powrócić do oswobodzonego spod okupacji kraju. 

 

W obliczu tych pragnień i niecierpliwych wyczekiwań niczym zdawał się chłód niedogrzanych baraków Owernii i Bretanii, w których kwaterowali żołnierze formowanych we Francji jednostek Wojska Polskiego. W wigilijnych życzeniach szczęśliwców, którym udało się wówczas do tych ośrodków dotrzeć, rozbrzmiewała jedna, wiodąca myśl: następną pierwszą gwiazdkę ujrzeć w rodzinnych stronach, a nade wszystko pośród najbliższych, za którymi tęsknota niemiłosiernie kłuła serce.   

 

Z zachowanej korespondencji znać, że nie inaczej sprawy miały się wśród polskich oficerów przetrzymywanych w sowieckich obozach jenieckich m.in. w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. Co prawda już za kilka miesięcy padli oni ofiarą masowego mordu, dokonanego przez sowiecką bezpiekę. Niemniej w Cichą Noc oczekiwania na kolejną pamiątkę Bożego Narodzenia, wciąż tliła się w nich nadzieja ujrzenia rodzin.  

 

Życzenia i kolędy dało się słyszeć również na pokładach jednostek Marynarki Wojennej, zgodnie z prawem międzynarodowym uznawanymi za terytorium Rzeczypospolitej. Tym bardziej szczególnym, że jedynym w tym okresie nieokupowanym przez sprzymierzonych agresorów. Polska trwała zatem nadal w przestrzeni m.in. niszczycieli ORP „Błyskawica” i ORP „Burza”, które dzięki przebazowaniu do portów Wielkiej Brytanii (sierpień/wrzesień 1939 r.), kontynuowały zmagania z Niemcami aż do zwycięskiego końca. Niemniej prawdopodobnie tylko nieliczni spośród załogantów tych jednostek spodziewali się, że będą musieli spędzić w wojennej zawierusze nie jedną, a pięć wigilii Bożego Narodzenia… 

 

Jednak podobnie jak podkomendni gen. Stanisława Kopańskiego (dowódcy operującej na Bliskim Wschodzie i w Północnej Afryce Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich) czy pilotom polskich dywizjonów lotniczych, wsławionych udziałem w bitwie o Anglię, wspomniani marynarze mogli mimo wszystko czuć się wybrańcami. Ominęła ich bowiem krwawa, ludobójcza łaźnia, zgotowana przez niemieckich oprawców mieszkańcom okupowanego kraju oraz piekło łagrów, wdrażane przez Sowietów z bezwzględnością witkacowskiego Hiper-Robociarza.  

 

Mimo tego nawet tysiące kilometrów od Ojczyzny, pośród skutej lodem „nieludzkiej ziemi”, tliło się światełko nadziei na odmianę tej tragicznej sytuacji… Nie wszystkim niestety dane było doczekać powrotu do okrojonego i wyniszczonego kraju. Można jednak pokusić się o przypuszczenie, że przynajmniej ta jedna, cicha noc w roku, wśród szeptanych w ukryciu modlitw i nuconych po kryjomu kolęd, podsycała nadzieję na kres koszmaru, zgotowanego Polsce i światu przez sfanatyzowanych totalitarystów. 

 

Dla spragnionych wiedzy:  

 

J. Kwiatkowski, 485 dni na Majdanku, Lublin 2018 

T. Lachowicz, Echa z nieludzkiej ziemi, Warszawa 2011

S. Winnik, Moc truchleje. Opowieści wigilijne 1939-1945. Gdy pierwsza gwiazdka oznacza nadzieję, Kraków 2020