Generał Stanisław Maczek to postać pomnikowa. W jego życiorysie nie sposób dopatrzeć się choćby minimalnych znamion kontrowersji, a jego osiągnięcia na polu wojskowości mogłyby posłużyć jako kanwa dla serialu telewizyjnego typu „Kompania braci”.
Lata jego życiowej aktywności przypadły na wyjątkowo problematyczny dla Europy i świata czas: Niemcy dwukrotnie podjęły bowiem próbę uzyskania statusu światowego mocarstwa. W obu przypadkach wysiłek milionów mężczyzn i kobiet zaangażowanych w powstrzymanie zapędów Niemiec uniemożliwił ich realizację.
Wśród tego licznego grona znalazł się również Stanisław Maczek, żołnierz (a z czasem także dowódca) o bogatym doświadczeniu bojowym, uzyskanym w trakcie I wojny światowej (służył wówczas w armii austro-węgierskiej) oraz walk z oddziałami Zachodnio-Ukraińską Republiki Ludowej i bolszewikami. Już jako kapitan pozostał w składzie polskiej armii. Pełnił służbę w różnych jednostkach (m.in. w 40. Pułku Piechoty), ale jego życiowym przełomem było objęcie (30 października 1938 r.) dowodzenia 10. Brygady Kawalerii, pierwszej w pełni zmotoryzowanej jednostki Wojska Polskiego.
Wówczas nie cieszyła się ona dobrą opinią. W trakcie manewrów pomorskich w 1937 r. oraz rok późniejszych manewrów wołyńskich jednostka ta (wówczas dowodzona przez płk Kazimierza Dworaka) nie zdołała osiągnąć wyznaczonych jej celów. Prawdopodobnie wynikło to m.in. z niewystarczającego doświadczenia żołnierzy tej jednostki.
Jednak podczas udziału 10. Brygady Kawalerii w kampanii wrześniowej okazało się, że śmiało i z rozmysłem dowodzona jednostka była dla strony niemieckiej niebagatelnym wyzwaniem. Bitwa pod Jordanowem (1-3 września 1939 r.) oraz starcia m.in. w rejonie Jarosławia i Lwowa wykazały wysoką wartość bojową podkomendnych pułkownika Maczka. Można jedynie żałować, że w wojnie obronnej 1939 r. strona polska nie dysponowała większą liczbą podobnych jednostek.
Po ewakuacji na terytorium Węgier oraz dzięki dyskretnej przychylności władz w Budapeszcie zarówno Stanisław Maczek, jak i wielu spośród żołnierzy dowodzonej przezeń brygady, zdołali przedostać się do sojuszniczej Francji. Kampanię wrześniową traktowano bowiem nie w kategorii ostatecznej klęski i kresu marzeń o niepodległym państwie, a jako pierwszy etap zmagań ze sprzymierzonymi przeciwko Polsce najeźdźcami. Niemniej już wówczas doceniono zaangażowanie i sprawność bojową pułkownika Maczka, awansując go 15 listopada 1939 r. do stopnia generała oraz odznaczając go Złotym Krzyżem Orderu Virtuti Militari.
Świeżo awansowany generał Maczek nie spoczął jednak na laurach. Okupowaną przez Niemców i Sowietów Polskę należało jak najszybciej wyzwolić i temu celowi podporządkował on kolejne kilka lat swojego życia. Zarówno w 1940 r. – jako dowódca 10. Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej, jak i w 1944 r. – jako dowódca sformowanej w Szkocji 1. Dywizji Pancernej – we Francji dał się poznać jako inteligentny i opanowany dowódca, dbający o swoich żołnierzy, a zarazem jako wymagający przeciwnik dla Niemców.
Tak było w kluczowej dla wyzwolenia Normandii morderczej bitwie pod Falaise (12-21 sierpnia 1944 r.) oraz na terenie Belgii i Holandii, gdzie podkomendni generała oswobodzili m.in. Ypres, Gandawę oraz Bredę. W ostatnim z wymienionych ośrodków „maczkowców” z wdzięcznością wspomina się do dziś, bo dzięki sprawnemu manewrowaniu polskim oddziałom udało się wyprzeć Niemców z Bredy bez konieczności przeprowadzenia niszczących walk. Paradoks: w tym samym czasie (w ostatniej dekadzie października 1944 r.) niemieccy okupanci z zaciekłością antycznych barbarzyńców unicestwiali polską stolicę…
Zwieńczeniem szlaku bojowego 1. Dywizji Pancernej było opanowanie (4 maja 1945 r.) bazy niemieckiej marynarki wojennej w Wilhelmshaven nad Morzem Północnym. Choć to zwycięstwo odniesiono setki kilometrów od zajętej przez Sowietów Polski, to jednak był to symboliczny triumf naszego oręża w zmaganiach z III Rzeszą.
W wymiarze indywidualnym był to również zasłużony sukces generała Maczka, którego nie mogli zbagatelizować nawet coraz bardziej dystansujący się od Polaków zachodni alianci. Sprawa polska została już bowiem poświęcona na „ołtarzu” dogadania się Anglosasów z sowieckim dyktatorem Józefem Stalinem, a okrojona z niemal połowy swojego przedwojennego terytorium Rzeczpospolita na długie lata znaleźć się miała pod kontrolą kremlowskiej despocji.
Tym większe znaczenie (nawet jeśli na niewielką skalę i tymczasowe) miało zorganizowanie przez „maczkowców” w 1945 r. na terenie dolnosaksońskiego miasteczka Haren swoistej Polski w miniaturze. Powstały tam wówczas ośrodek nosił pierwotnie nazwę… Lwów! W nim zaś wytyczono ulice o swojsko brzmiących nazwach Mickiewicza, Jagiellońska i Łyczakowska – świadectwa dojmującej tęsknoty podkomendnych Maczka za odebranym im krajem. Nie bez nacisków ze strony Amerykanów i Brytyjczyków (a za ich pośrednictwem rozdrażnionych Sowietów) nazwę miasteczka zmieniono na Maczków. Znalazło w nim schronienie również blisko 1800 uczestniczek Powstania Warszawskiego, do niedawna więzionych w niemieckim obozie Stalag VI w Oberlangen.
Lata powojenne Stanisław Maczek spędził w dobrze mu już znanym z okresu formowania 1. Dywizji Pancernej Edynburgu. Na mocy decyzji moderowanego przez Stalina Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej 26 września 1946 r. odebrano mu (podobnie zresztą jak m.in. generałowi Władysławowi Andersowi) polskie obywatelstwo.
Pozbawiony należnych mu świadczeń kombatanckich, w kolejnych latach pracował m.in. jako barman oraz menadżer jednego z klubów sportowych. Według licznych świadectw nigdy nie tracił typowej dlań serdeczności, za którą jego podkomendni i koledzy w oficerskim fachu cenili go w sposób szczególny.
Swoje refleksje z czasów żołnierskiej aktywności ujął w spisanych wspomnieniach pt. „Od podwody do czołga. Wspomnienia wojenne 1918–1945”, którego tytuł został zaczerpnięty przez pomysłodawców zorganizowanej u schyłku listopada br. konferencji naukowej w Centralnej Bibliotece Wojskowej.
Ten niezwykły człowiek dożył sędziwego wieku 102 lat (zmarł 11 grudnia 1994 r.). Do Polski już nie powrócił, ale Polskę w sercu zawsze miał. Pomimo mamienia przywilejami przez prominentów schyłkowej PRL, swojego zdania co do sedna reżimu zarządzającego post-jałtańską Polską nigdy nie zmienił.
Nie zapomnieli o nim Holendrzy, wdzięczni za wyzwolenie Bredy. Nie tylko wsparli go materialnie, wznieśli poświęcone mu muzeum oraz nadali mu honorowe obywatelstwo swojego kraju, ale też uczcili go w sobie tylko charakterystyczny sposób ‒ nadali jego imię jednej z odmian tulipanów. Żaden inny dowódca wojskowy takiego honoru jak dotąd się nie doczekał.
Odmiana „Generał Stanisław Maczek” (botanicznie: Tulipa ‘Generał Stanisław Maczek’) została wyhodowana w 2012 r., a jej imię nadano uroczyście 25 kwietnia 2013 r. podczas ceremonii zorganizowanej w ambasadzie Królestwa Niderlandów w Warszawie, w ramach obchodów święta narodowego Holandii. Symbolicznego „chrztu” tulipana dokonał prof. Andrzej Maczek, syn generała, zgodnie z holenderskim zwyczajem polegającym na pokropieniu kwiatów szampanem. Odmianę charakteryzują czerwono-malinowe płatki z wyraźnym białym brzegiem, których kolorystyka nawiązuje zarówno do barw polskiej flagi, jak i do barw miasta Bredy. Roślina została wpisana do rejestru odmian tulipanów Holenderskiego Królewskiego Powszechnego Stowarzyszenia dla Cebul Kwiatowych, jako jedna z około 4500 zarejestrowanych odmian.
Dla spragnionych wiedzy:
J. Majka, Nad Wisłokiem, Sanem i Szkłem. Walki 10. Brygady Kawalerii płk. Maczka we wrześniu 1939 r., Przemyśl 2019
P. Potomski, Generał broni Stanisław Władysław Maczek (1892-1994), Warszawa 2008
1. Dywizja Pancerna w walce. Czarna kawaleria gen. Maczka od Caen do Wilhelmshaven. Relacje dowódców i żołnierzy, Kraków 2013
https://www.prezydent.pl/kancelaria/archiwum/archiwum-bronislawa-komoro…
