Przejdź do treści

Stanisław Maczek, Władysław Anders, Tadeusz Komorowski czy Adam Epler to tylko niektórzy spośród licznego grona przedstawicieli Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, którym nie dane było powrócić do kraju po zakończeniu II wojny światowej. Było już bowiem wówczas jasne, że zainstalowany przez Sowietów reżim komunistyczny podda ich prześladowaniom. 

 

Z tego też powodu do Polski nie powrócił podpułkownik Jan Kowalewski ‒ osobowość wyjątkowa. Dzięki m.in. ponadprzeciętnym zdolnościom matematycznym oraz językowym, udało mu się odegrać kluczową rolę w złamaniu szyfrów używanych przez bolszewików w trakcie ich marszu na Warszawę latem 1920 r. Kowalewski pełnił wówczas funkcję naczelnika zorganizowanego przezeń Radiowywiadu Biura Szyfrów w strukturach Oddziału II Sztabu Generalnego Naczelnego Dowództwa. 

 

Po raz pierwszy szyfry Armii Czerwonej (jak i zmagających się z nimi tzw. białogwardzistów oraz sił Ukraińskiej Republiki Ludowej) Kowalewski odczytał już późnym latem 1919 r. Umożliwiło to stronie polskiej rozpoznawanie sytuacji bieżącej na obszarze upadłego imperium Romanowów. Dzięki odszyfrowaniu rozkazu o czołowym natarciu Armii Czerwonej na polską stolicę udało się opracować i przeprowadzić plan polskiego manewru zaczepnego, który finalnie doprowadził do zmiażdżenia czerwonej ofensywy.  

 

Zasługa Kowalewskiego w tym osiągnięciu była niezaprzeczalna, dlatego w 1922 roku przyznano mu Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari. Jeszcze wcześniej odznaczył się jako kierujący wywiadem sztabu III powstania śląskiego (maj-lipiec 1921 r.), by z czasem trafić do… Tokio ‒ w roli wykładowcy kursu kryptografii dla kadr japońskiego wywiadu wojskowego. Jego wsparcie okazało się przełomowe dla rozwoju kryptografii, za co został uhonorowany najwyższym japońskim odznaczeniem wojskowym, tj. Orderem Wschodzącego Słońca V Klasy. 

 

Nie próżnował także w kolejnych latach międzywojnia ‒ w polskich placówkach dyplomatycznych, m.in. w Moskwie (skąd został przez Sowietów wydalony) i Bukareszcie. Udzielał się również politycznie, włączając się u schyłku lat 30. w działalność zaplecza społecznego marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego w ramach Obozu Zjednoczenia Narodowego. 

 

W trakcie kampanii wrześniowej 1939 r. Kowalewski znalazł się wśród ewakuowanych do Rumunii, gdzie przypadła mu niełatwa rola kierowania komitetem wspierającym polskich uchodźców. U schyłku 1939 r. roku usiłował powrócić do okupowanej Polski, czemu kategorycznie sprzeciwili się Niemcy. Rychło za to odnalazł się we Francji wśród współpracowników premiera na uchodźstwie a zarazem Naczelnego Wodza, gen. Władysława Sikorskiego. Powierzono mu wówczas udział w opracowaniu koncepcji ofensywy sprzymierzonych na Półwyspie Bałkańskim, wzorowanej na analogicznych planach z okresu I wojny światowej. 

 

Nadspodziewanie szybki upadek Francji (10 maja‒­22 czerwca 1940 r.) utwierdził go w przekonaniu o rychłym zwycięstwie Niemiec. Nie był zresztą w tym zdaniu odosobniony; wystarczy wspomnieć ówczesnego ambasadora Stanów Zjednoczonych w Wielkiej Brytanii Josepha Kennedy’ego (ojca przyszłego prezydenta), który zrezygnował ze swojego urzędu i w pośpiechu opuścił powierzoną mu placówkę. Kowalewski znalazł się z kolei w gronie osób łudzących się, że z Niemcami można negocjować. Obok m.in. cenionego publicysty Stanisława Mackiewicza „Cata” oraz wsławionego ewakuacją złota Banku Polskiego Ignacego Matuszewskiego również on sygnował 24 lipca 1940 r. tzw. memorandum lizbońskie.

 

Inicjatywa ta, przesłana do niemieckiej ambasady w Lizbonie za pośrednictwem włoskich służb dyplomatycznych, była ofertą reaktywowania państwa polskiego w ramach nowego porządku europejskiego z III Rzeszą jako jego hegemonem. Upojeni błyskawicznym zwycięstwem nad Francją Niemcy zignorowali tę inicjatywę. Mniej więcej w tym właśnie czasie intensyfikowali terror wobec mieszkańców okupowanych przez nich obszarów Polski. Wystarczy wspomnieć, że niewiele ponad miesiąc wcześniej, w nocy z 20 na 21 czerwca 1940 r., w podwarszawskich Palmirach wymordowali w zbiorowej egzekucji  przedstawicieli polskich elit przywódczych (m.in. marszałka Sejmu Macieja Rataja). 

 

Sygnatariusze memorandum najwyraźniej wciąż nie w pełni pojęli, z kim w przypadku współczesnych sobie Niemców mieli do czynienia. Można pokusić się o przypuszczenie, że w ich mentalności wciąż zakotwiczone było wspomnienie Niemców „cesarskich”, z okresu I wojny światowej (1914-1918), bezwzględnych i ekspansywnych, aczkolwiek zachowujących pozory ogłady, a nawet skłonnych (oczywiście w niesprzyjających im warunkach) do ograniczonych ustępstw (manifest dwóch cesarzy z 5 listopada 1916 r.,  o kadłubowym Królestwie Polskim). 

 

Przez ten pryzmat Niemców postrzegał m.in. niepoprawny ich wielbiciel Władysław Studnicki, który pomimo intelektualnego potencjału i politycznej przenikliwości nie był władny pojąć, że (jak stwierdził skądinąd znany Stefan Kisielewski przybliżając sylwetkę Studnickiego): „(…) tego on nie wkalkulował, że hitlerowcy to już inny gatunek Niemców”. Okoliczność sformułowania memorandum lizbońskiego wprost wskazuje, że nie tylko Studnicki karmił się nieaktualnymi już wówczas wyobrażeniami, ale i Jan Kowalewski. 

 

Brutalizacja niemieckich poczynań skutecznie wybiła z głowy sygnatariuszom memorandum mrzonki o jakichkolwiek formach porozumiewania z III Rzeszą. Toteż Kowalewski rzucił się w wir pracy na rzecz niepodległości jako kierujący lizbońską Placówką Łączności z Kontynentem (podlegającą Ministerstwu Spraw Wewnętrznych Rządu RP na Uchodźstwie). Była to część większego projektu, określanego jako Akcja Kontynentalna, zmierzającego do koordynowania wysiłków na rzecz podsycania konspiracji na okupowanych przez Niemców obszarach Europy. 

 

Przedsięwzięcie zainicjowane przez Stanisława Kota miało na celu prowadzenie szerokiej akcji wywiadowczej, sabotażu oraz rozbudowy struktur ruchu oporu, w zamiarze przygotowania gruntu pod planowaną pierwotnie na rok 1943 wielką ofensywę desantową sprzymierzonych w kilku punktach kontynentu równocześnie. 

 

Działania podjęte w ramach Akcji Kontynentalnej akcje, kierowane przez Kowalewskiego (m.in. na terenie zmuszonej do przymierza z III Rzeszą Rumunii), jego zwierzchnicy oceniali wysoko. Nie spotkały się natomiast z uznaniem aliantów zachodnich, którzy zrezygnowali z forsowanej m.in. przez Winstona S. Churchilla koncepcji inwazji na Europę w rejonie bałkańskim. 

 

Z dużym prawdopodobieństwem ten wariant wdarcia się aliantów na kontynent, wraz ze skoordynowaniem wysiłków Akcji Kontynentalnej, uwzględniającej przeciągnięcie na ich stronę niemieckich sojuszników (tj. wspominanej Rumunii, Węgier, Włoch, Bułgarii i Finlandii), znacząco utrudniłby (a może wręcz uniemożliwił) włączenie Europy Środkowo-Wschodniej w sowiecką strefę wpływów. O znaczeniu przedsięwzięcia, w które Kowalewski się zaangażował, świadczy okoliczność, że został on odwołany z lizbońskiej placówki (20 marca 1944 r.) w efekcie osobistego żądania Józefa Stalina.  

 

Po upadku III Rzeszy, jak wielu podobnych mu uczestników wysiłku na rzecz odzyskania przez okupowaną Polskę suwerenności w jej przedwojennych granicach, również on zmuszony był pozostać na emigracji. Przebywając w Londynie, skoncentrował się na działalności publicystycznej, ukazującej naturę sowieckiego panowania w Europie Środkowo-Wschodniej. Był również cenionym współpracownikiem Radia Wolna Europa, nie porzucając równocześnie swojego zamiłowania do kryptografii. Efektem tego było rozwikłanie przezeń szyfru użytkowanego przez ostatniego dyktatora powstania styczniowego, Romualda Traugutta.  

 

Wyczyn ten został nagłośniony na stulecie wspomnianej insurekcji, w roku 1963. Dwa lata później, 31 października 1965 r., człowiek, który złamał bolszewicki szyfr oraz wzbudził wściekłość Stalina, zmarł w efekcie trawiącej go choroby nowotworowej. Pomimo udziału w niefortunnej próbie osiągnięcia porozumienia z Niemcami pozostaje on ucieleśnieniem błyskotliwego umysłu, który całą swoją mocą służył pomyślności Rzeczypospolitej. 

 

Dla spragnionych wiedzy:

 

W. Grott, Podpułkownik Jan Kowalewski (1892-1965), Gdańsk 2019

Jan Kowalewski. Kryptolog do zadań specjalnych, red. G. Nowik, S. Artymowski, Sulejówek–Emów–Warszawa 2023

Generał brygady Jan Kowalewski (1892-1965) – oficer wywiadu i kryptolog. Studia i szkice, red. D. Rogut, Łódź-Warszawa 2022