Przejdź do treści

Termin Westerplatte zna chyba każdy Polak. Obrona Wojskowej Składnicy Tranzytowej w Wolnym Mieście Gdańsku przeszła do historii jako szczególny akt heroizmu polskiego żołnierza. Na ten temat napisano już dziesiątki, a może i setki opracowań. Jak jednak doszło do powstania składnicy? Ilu było tam polskich żołnierzy? Gdzie są pochowani? Te pytania nadal budzą wiele emocji, a wokół obrony półwyspu narosło wiele mitów …. 

Zachodnia wyspa 

Nazwa Westerplatte pochodzi z języka niemieckiego i wprost nawiązuje do warunków geograficznych wybrzeża Bałtyku. W skrócie warto więc to przybliżyć. Obecne ujście Wisły to sztuczny przekop. Dawniej rzeka uchodziła bowiem do morza w Gdańsku. Nanoszone regularnie osady rzeczne i prądy morskie, spowodowały powstanie licznych mielizn i wysepek, a w konsekwencji dwóch wysp: wschodniej Ost Platte (która z czasem połączyła się z lądem) oraz zachodniej West Platte (stąd nazwa Westerplatte). 

W 1840 r. w wyniku zatoru lodowego Wisła przerwała fragment wydmy nadmorskiej  i stworzyła sobie nowe ujście: Wisłę Śmiałą. To spowodowało, że dawne ujście w Gdańsku (nazwane Martwą Wisłą) straciło na znaczeniu, a w latach 1845-1847 zostało zasypane, tworząc w ten sposób półwysep. Był on już wówczas wykorzystywany jako miejsce wypoczynku. Już w połowie XIX wieku zaczęły powstawać na Westerplatte pierwsze domy letniskowe. Intensywny rozwój Westerplatte nastąpił w dwóch ostatnich dekadach XIX wieku, wówczas to zasadniczo zmienił się jego wygląd i charakter. Dotychczasowe niewielkie kąpielisko przekształciło się w znany kurort i uzdrowisko.

Enklawa w Wolnym Mieście 

Klęska Niemiec w I wojnie światowej wszystko zmieniła. Decyzją zwycięskich mocarstw Gdańsk stał się wolnym miastem. Nie zadowalało to właściwie żadnej ze stron. Dla Polaków był to jedyny dostępny nad Bałtykiem port. Niemcy uznawali tymczasem Pomorze za ziemie niemieckie i nie mieli zamiaru z nich rezygnować. To już wówczas zwiastowało potencjalny konflikt. Dalszy bieg wydarzeń tylko to potwierdzał. Gdy w 1920 r. odbudowująca się Polska walczyła z Armią Czerwoną, w gdańskim porcie dokerzy celowo blokowali transporty broni i amunicji dla polskiego wojska. Nie było to trudne, bo ponad 90 procent mieszkańców Wolnego Miasta Gdańska była niemieckojęzyczna i zdecydowanie bliższa Berlinowi, niż Warszawie. Żeby zapewnić sobie możliwość kontroli nad fragmentem gdańskiego portu, należało stworzyć polską enklawę. II Rzeczpospolita miała co prawda zbudować port w Gdyni, ale były to dopiero plany. 

W takich okolicznościach doszło do powstania Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Polacy już wcześniej wykupili część terenów na półwyspie. Wielką rolę w tym procesie odegrał piastujący wówczas stanowisko generalnego delegata Ministerstwa Aprowizacji na miasto Gdańsk Mieczysław Jałowiecki. Władze Gdańska nie chciały się jednak zgodzić na powstanie wyodrębnionego obszaru. Po wielu sporach, decyzją Rady Ligi Narodów półwysep Westerplatte został przekazany Polsce na bazę przeładunku broni i amunicji. Od 1924 r. trwały tam prace budowlane, a 18 stycznia 1926 r. o godzinie 14.00 na trałowcu ORP „Mewa” przybył pierwszy oddział pod dowództwem por. Stefana Koniecznego. Liczył 2 oficerów, 4 podoficerów i 16 szeregowców. Dwa dni później rozpoczął pełnienie służby wartowniczej.

Rozbudowa potencjału 

Wraz z przyznaniem terenu pod składnicę materiałów wojennych Polska otrzymała prawo ustanowienia tam straży umundurowanej i uzbrojonej. Jej zadanie brzmiało: „chronić wojskowe magazyny amunicyjne na terenie Składnicy, ochraniać załadunki i wyładunki ładunków wojskowych w Basenie Amunicyjnym oraz strzec terenu samej Składnicy”. Polska wnioskowała o 114 żołnierzy na tym terenie. Z wyliczeń Rady Ligi Narodów wynikało, że mogło ich być tylko 88. 

Prace budowlane na półwyspie trwały od 1924 r. Budowę Basenu Amunicyjnego ukończono w listopadzie 1925 r. Wzdłuż nabrzeży ustawiono 6 dźwigów portowych. Latem 1925 r. ukończono budowę linii kolejowej prowadzącej do składnicy. Wybudowano też magazyny. Po przejęciu terenu przez władze polskie powstała m.in. stacja kolejowa, elektrownia i linia telefoniczna połączona z Pocztą Polską. Teren składnicy od strony kanału portowego ogrodzono murem ceglanym o wysokości 2 m, a w pozostałej części płotem z drutu kolczastego.

Nadal jednak brakowało umocnień. Nie można ich było wybudować oficjalnie, więc strona polska musiała je tworzyć potajemnie. W latach 1933-1934 na Westerplatte postawiono 5 wartowni (potajemnie dodatkowo umocnionych i uzbrojonych), zaś w latach 1934-1936 powstały nowoczesne koszary. Niedługo przed wybuchem wojny na przedpolu wartowni stworzono dodatkowy system placówek – m.in. stanowisk obrony: „Prom”, „Wał”, „Fort”, „Łazienki”, „Elektrownia” i „Przystań”. Jednocześnie zwiększano potajemnie liczbę żołnierzy. W opracowaniach padają różne liczby walczących na Westerplatte. Wahają się one od 164 do 215. Problemem jest to, że nie zachowały się ostatnie rozkazy personalne. Według najnowszych wyliczeń, 1 września 1939 r. na półwyspie  stacjonowało 201 żołnierzy oraz siedmiu pracowników cywilnych. 

Dysponowali oni w znacznej mierze potajemnie przetransportowanym uzbrojeniem w postaci karabinów Mauser, około 40 ciężkich i ręcznych karabinów maszynowych, dwóch działek przeciwpancernych kalibru 37 mm, armaty polowej wz. 1902/26 kalibru 75 mm oraz czterech moździerzy kalibru 81 mm. Komendantem składnicy od 1938 roku był major Henryk Sucharski, a zastępcą dowódcy – kapitan Franciszek Dąbrowski.          

Kurtuazyjna wizyta

Polityka III Rzeszy w latach 30. XX wieku musiała doprowadzić do wojny. Stało się to w 1939 r., a jedne z pierwszych (jeśli nie pierwsze) strzały w wojnie padły na Westerplatte. Oddał je niemiecki pancernik „Schleswig-Holstein”, który 25 sierpnia zawinął do gdańskiego portu z „kurtuazyjną” wizytą. W rzeczywistości dzień później miał zaatakować polskich żołnierzy. Nie doszło do tego tylko dlatego, że Hitler przesunął datę napaści na 1 września. Okręt cumował około 150 m od polskiej składnicy. Nocą z 31 sierpnia na 1 września został jednak przeholowany do Zakrętu Pięciu Gwizdków, skąd miał lepsze pole do ostrzału. Tej samej nocy na ląd zeszła przybyła na pokładzie kompania szturmowa Kriegsmarine, której zadaniem było zajęcie półwyspu. Do ataku wyznaczono również jednostki gdańskiej policji i miejscowego SS. Trudno jednoznacznie określić ich liczbę. Szacunki wahają się od nieco ponad 500 do ponad trzech tysięcy. 

„Schleswig-Holstein” był dość starą jednostką, ale dysponował potężną siłą ognia. Jego główne działa miały kaliber 280 mm (choć trzeba przyznać, że stał za blisko, żeby w pełni z nich skorzystać). Zgodnie z rozkazami miał otworzyć ogień o 4.45, ale w rzeczywistości stało się to trzy minuty później. Wraz z początkiem kanonady, w powietrze wyleciały brama kolejowa oraz zaminowane wcześniej fragmenty muru. Niemcy nie spodziewali się polskiej reakcji. Okazało się jednak, że broniący placówki „Prom” dali radę odeprzeć atak. Polacy wykorzystali najpotężniejszą broń, jaką posiadali, działo 75 mm. Pierwszy atak został odparty. 

Kolejny szturm poprzedziło dłuższe przygotowanie artyleryjskie z pancernika oraz baterii z Brzeźna i Wisłoujścia , a nawet cekaemów z wieży kościoła w Nowym Porcie. Zniszczeniu uległo polskie działo polowe, wycofano się także z placówki „Prom”. Kolejny szturm zakończył się jednak klęską. Niemcy nie dawali za wygraną i ponowili atak wieczorem. Tego dnia zginęło łącznie czterech polskich żołnierzy.

Tragiczny nalot 

Klęska pierwszych ataków musiała być szokiem dla Niemców. Następnego dnia po raz kolejny piechota próbowała wedrzeć się na półwysep, ale dobrze zamaskowane pozycje strzeleckie w wartowniach były dla niej zbyt wielką przeszkodą. Dlatego do akcji wkroczyło lotnictwo. Niemcy postanowili zniszczyć nieznane im polskie pozycje z powietrza. Czterdzieści siedem samolotów Ju 87 zrzuciło 8 bomb 500 kg, 50 bomb - 250 kg i 100 bomb 100 kg. Jedna z bomb trafiła bezpośrednio w wartownię nr 5, grzebiąc w niej siedmiu obrońców. Tego dnia zginęło łącznie dziesięciu polskich żołnierzy (choć inne dane mówią o 8 lub 9). 

W wyniku nalotu doszło do sytuacji, która do dziś budzi najwięcej kontrowersji. Pewne jest, że mjr Sucharski nakazał spalić tajne szyfry, aby nie trafiły w ręce wroga. Zdaniem niektórych doznał on załamania nerwowego, a nawet miał ogłosić kapitulację i wywiesić białą flagę. Sprzeciwić się temu miał jego zastępca, kpt. Franciszek Dąbrowski. Czy rzeczywiście tak było? Trudno jednoznacznie rozstrzygnąć. 

Dalsza walka 

W kolejnych dniach Niemcy kontynuowali ataki. Próbowali ostrzału z Zatoki Gdańskiej, ale nie był on tak skuteczny, jak myśleli. Ponadto jeden źle odmierzony pocisk wpadł między cysterny oleju w Gdańsku-Letniewie, trzy dalsze zaś eksplodowały dokładnie w środku kanału portowego. W wyniku niefortunnych ostrzeliwań zaniechano działań zaczepnych od strony zatoki.  Niemcy byli jednak przekonani o istnieniu na Westerplatte bardzo nowoczesnych urządzeń obronnych. Ich zdaniem, bunkry były ponadto połączone przejściami podziemnymi. Coraz rzadsze, ale zarastające nadal teren walk drzewa, uniemożliwiały im jednak prawidłową ocenę sytuacji. Dlatego też postanowiono użyć cystern z benzyną i miotaczy ognia. O godz. 3.00 6 września Niemcy dokonali pierwszej próby podpalenia lasu, poprzez wtoczenie torem kolejowym cysterny wypełnionej benzolem. Operacja nie powiodła się, bowiem wagon-cysterna dotarł tylko do własnych ubezpieczeń, gdzie stanął i wybuchł. Niemieckie oddziały zdążono wcześniej wycofać. Zapalenie lasu za pomocą miotaczy ognia przez pionierów również nie powiodło się. Około 15.45 Niemcy wznowili próbę podpalenia lasu. Tym razem dwa wagony-cysterny wypełnione benzolem dotarły na przewidziane miejsce, lecz słabo rozwijający się ogień wygasł po 15 minutach.

Kapitulacja 

Siódmego września strona niemiecka postanowiła po raz kolejny wykorzystać stojący w gdańskim porcie „Schleswig-Holstein”. Strzelał on nie tylko z głównej artylerii, ale i z dział mniejszego kalibru. Głównym celem tym razem był schron osypany ziemią oraz wartownia nr 2. Ta ostatecznie została trafiona. Po raz kolejny użyto też benzyny do ataku. Tym razem skutecznie. Poza tym, artyleria przeciwlotnicza strzelała w korony drzew, gdzie mieli się kryć strzelcy wyborowi, których na Westerplatte nigdy nie było… 

Szturm piechoty został odparty, ale był to ostatni triumf załogi Westerplatte. Kolejny dzień, w nierównej walce, bez chwili wypoczynku, bez wody, bez ciepłego jedzenia, z bilansem 15 zabitych i kilkudziesięciu rannych, pod ogniem dział, moździerzy, miotaczy min i bomb lotniczych, załoga trwała w swych zrujnowanych umocnieniach. Przetrzymała 17 zmasowanych ostrzałów, odparła 14 ataków i 19 nocnych wypadów. Opór był jednak bezcelowy. O 10.15 (według innych o 9.30) Niemcy zauważyli białą flagę. W uznaniu dla polskiego wojska, Niemcy pozwolili idącemu do niewoli dowódcy zachować szablę. 

Kontrowersje 

Trwająca niemal siedem dni obrona obrosła do dziś wieloma mitami, powstały już na ten temat liczne opracowania, filmy, audycje, a nawet sztuki teatralne. Wszystko rozbija się o to, jakie właściwie rozkazy miała składnica? W powszechnej opinii mowa jest o tym, że mieli wytrzymać 6, (ewentualnie) 12 godzin. Tyle, że dotyczyło to lokalnej prowokacji ze strony Niemców w Gdańsku. Sytuacja z 1 września była zupełnie inna. Majora Sucharskiego dzień przed atakiem najprawdopodobniej odwiedził szef Wydziału Wojskowego Komisariatu Generalnego RP w Wolnym Mieście ppłk Wincenty Sobociński. Przekazał mu on jakieś informacje, bo - zgodnie z wojskową hierarchią - nie miał on prawa wydawać mu rozkazów. Czy poinformował go o tym, że odsiecz dla Westerplatte nie przyjdzie? Czy wydał mu dyspozycję walki 12 godzin? Na ten temat napisano już wiele, a nadal nie ma pewności co do przebiegu wydarzeń. Być może to właśnie był powód, dla którego mjr Sucharski chciał zakończyć obronę po ataku na wartownię nr 5. Bez nowych źródeł, nie da się tego jednoznacznie rozstrzygnąć. Są dziś tacy, którzy twierdzą, że nawet kapitulacja 7 września była za szybka…. 

W różnych opracowaniach padają też różne liczby zabitych. Istnieje nawet teoria o rozstrzelaniu grupy żołnierzy, którzy nie chcieli walczyć. Według najnowszych badań na półwyspie zginęło 15 żołnierzy, z czego jeden zmarł w gdańskim szpitalu. Ponadto, Niemcy po kapitulacji zabrali radiotelegrafistę, który nigdy nie powrócił. Po ostatnich badaniach archeologicznych wiemy na pewno, że na oddanym w 2022 r. cmentarzu na Westerplatte spoczywa 9 obrońców i ich dowódca (którego prochy złożono na starym cmentarzu w 1971 r.). Ciało jednego złożone zostało na cmentarzu na gdańskiej Zaspie. Gdzie są pozostali? Badania nadal trwają…