W zbiorach Instytutu Strat Wojennych znajduje się album, którego jedna strona zawiera trzy fotografie wykonane w Błoniu pod Warszawą. Na zdjęciach widać rozbity i częściowo wykolejony Pociąg pancerny nr 12 „Poznańczyk”, który (wedle niemieckiego żołnierza ‒ dokumentalisty) został trafiony i unieruchomiony przez niemieckie bomby. Okazuje się, że podpis to fikcja i frontowa propaganda.
W grudniu 1918 r. Sztab Generalny wydał rozkaz zorganizowania kilku pociągów pancernych. 28 grudnia do Wielkopolski wyjechała wyposażona w karabiny maszynowe „pancerka”, jak wówczas nazywano tego typu pojazd. Nadano jej numer taktyczny 11, a dowództwo składu objął ppor. Jan Szlagowski. „Pancerka” walnie przyczyniła się zdobycia Krotoszyna, wspierała również siły powstańcze w walkach o Ostrów Wielkopolski. Za frontowe zasługi pociąg zyskał wyróżniającą nazwę „Poznańczyk”, a tuż po zakończeniu działań powstańczych poddano modernizacji w Zakładach Hipolita Cegielskiego i nadano nowy numer taktyczny 9.
W 1919 r. „Poznańczyk” rozpoczął służbę na wschodzie. Jednak, aby mógł wejść do walki na froncie litewsko–białoruskim, trzeba było poddać skład kolejnej modernizacji, polegającej na wymianie podwozia tak, by mógł on swobodnie poruszać się po szerokich torach kolei dawnego imperium rosyjskiego. W sierpniu 1920 r., podczas Bitwy Warszawskiej, pociąg wspierał 1 Dywizję Piechoty Legionów.
Po zakończeniu wojny w 1921 r. dokonano koniecznych napraw i modernizacji, a w 1924 r. „pancerkę” wycofano ze służby i odstawiono na bocznicę w Legionowie, gdzie stacjonował rezerwowy dywizjon pociągów pancernych. Mimo, iż w latach trzydziestych przydatność pociągów pancernych na ówczesnym polu walki była przez ekspertów poddawana w poważną wątpliwość, to jednak w 1932 r. „Poznańczyk” przeszedł kolejną modernizację w Zakładach Budowy Pociągów Pancernych.
Tuż przed wybuchem wojny Pociąg pancerny otrzymał numer taktyczny 12 i został włączony do służby czynnej. Jego skład stanowiły: opancerzony parowóz Ti3, dwa wagony artyleryjskie uzbrojone w dwie haubice 100 mm i dwie armaty 75 mm, dwie platformy oraz wagon szturmowy, które tworzyły moduł bojowy pociągu. Do modułu bojowego zaliczały się widoczne na zdjęciach drezyny kolejowe: cztery dla lekkich tankietek TK i dwie dla czołgów Renault FT-17. O ile pochodzący z czasów I wojny francuski czołg rozwijał na ziemi „zawrotną” prędkość 8 km/h, o tyle posadowiony na drezynie był w stanie rozpędzić się pięć razy szybciej, jadąc po szynach 40 km/h.
Przewożone na drezynach pojazdy pancerne mogły w dogodnych warunkach zjechać z platformy i wspierać pociąg działaniami rozpoznawczymi, czy osłonowymi, ściśle współpracując z piechotą, która operowała w terenie po uprzednim opuszczeniu wagonu szturmowego. Dodatkowo, do składu dołączone były: wagony mieszkalne, kuchnia, izba chorych, wagony techniczne i magazynowe. Całość liczyła 30 wagonów i blisko 190 osób załogi, co przy opancerzeniu i sile ognia sprawiało wrażenie twierdzy na szynach.
Dowodzony przez kapitana Kazimierza Majewskiego „Poznańczyk” trafił do Armii Poznań i rozpoczął kampanię wrześniową od obrony wielkopolskiego Krotoszyna, który w 1918 r. odbił z rąk niemieckich. Od 2 września przyporządkowany był do Wielkopolskiej Brygady Kawalerii, którą wspierał ogniem dział pod Rawiczem, bronił mostów na Warcie i pełnił służbę rozpoznawczo-patrolową w kierunku Jarocina. 5 września „Poznańczyk” otrzymał rozkaz wycofania się w kierunku Warszawy.
Dzień później pociąg był w Kutnie, aby 7 września później utknąć w zatorze kolejowym w Łowiczu. Tam stoczył poważną potyczkę niszcząc siedem wrogich pojazdów. Po odblokowaniu przejazdu pociąg pancerny pojechał w stronę Warszawy. 9 września „Poznańczyk” stanął w Błoniu, gdzie ‒ całkowicie zablokowany przez rozbite pociągi ewakuacyjne ‒ stoczył swój ostatni bój z nacierającą na Warszawę szpicą 4. Dywizji Pancernej oraz z niemieckim lotnictwem.
Zagrożony odcięciem od sił własnych, pozbawiony możliwości manewru, a przede wszystkim widoczny z daleka stalowy kolos był łatwym celem dla samolotów, artylerii i czołgów. W tej sytuacji kpt. Majewski podjął decyzję o demontażu radiostacji i broni maszynowej. Gdy wojsko wykonało zadanie, saperzy wysadzili w powietrze bojową część składu, a załoga udała się w stronę Warszawy, gdzie weszła w skład batalionów ochrony stołecznych mostów. Niemiecka propaganda chętnie ukazywała wysadzony polski pociąg pancerny jako swój sukces, a jego pozostałości służyły żołnierzom Wehrmachtu jako tło pamiątkowych zdjęć.
Wysadzone w powietrze wagony artyleryjskie i szturmowe Niemcy zepchnęli z nasypu. Lokomotywę i pozostałe części składu oraz drezyny z czołgami i tankietkami zostały odholowane. Wkrótce lokomotywę pozbawiono pancerza i skierowano do zwykłej służby kolejowej. Wagony „Poznańczyka” zagarnął Wehrmacht, używając ich podczas inwazji na ZSRR. Jeden z nich przetrwał wojnę i przez wiele lat stał na bocznicy kolejowej w Poznaniu. Odkryty przez pracowników Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu, poddany konserwacji wzbogacił zbiory muzeum.
Ostatni dowódca „Poznańczyka” kapitan broni pancernej Kazimierz Majewski nie przeżył wojny. Wzięty do niewoli przez Sowietów, został zamordowany w Charkowie wiosną 1940 r.
Dla spragnionych wiedzy:
F. Idkowiak, Broń pancerna w garnizonie poznańskim 1919-1939, Poznań 2017.
A. Jońca, Polskie pociągi pancerne 1921-1939, Czerwonak 2020.
A. J. Ostrówka, Pociągi pancerne Wojska Polskiego 1918 – 1939, Toruń 2013.
S. Mazur, Szlak bojowy „Poznańczyka” i „Danuty”, poznan.pl.